,,Czyiś wpływ jest jak uderzenie. Może boleć, ale przemija" - Demi Lovato
~ Selena ~
Otworzyłam ospale oczy słysząc jakiś
hałas. Zaczęłam rozglądać się po pokoju w poszukiwaniu owego
źródła dźwięku, które wyrwało mnie ze smacznej drzemki.
Dopiero po chwili zorientowałam się, że miejsce obok mnie na
posłaniu jest puste. Zerwałam się z łóżka z myślą, że Demi
uciekła. Po chwili okazało się jednak, że nie, bo jej ubrania
wisiały na drewnianym oparciu krzesła, a czarna, prawie pełna
walizka, leżała spokojnie pod łóżkiem. Udałam się do kuchni,
coraz bardziej niespokojna. Idąc długim korytarzem mojego domu
zatrzymałam się jednak przy łazience. Było zapalone światło i
zamknięte drzwi.
-Demi?- zapukałam lekko przykładając
ucho do drzwi. Nikt się nie odezwał.
-Mama?- spróbowałam znowu, ale
głośniej. Nie, mama na pewno nie. Pojechała już do pracy.
-Demi. Jesteś tam? Stłukłaś coś?
Nic nie szkodzi… Otwórz proszę- zapewniłam. Może coś
zniszczyła i boi się do tego przyznać… Mimo moich próśb i
przekonań nikt się nie odezwał a w łazience jak i w całym domu
było jak makiem zasiał.
-Demi do cholery! Nie żartuj sobie!-
krzyknęłam waląc w drzwi- Słyszysz?! Otwórz mi!- dobijałam się
zniecierpliwiona i zdenerwowana, ale nadal z jej strony słyszałam
głuchą ciszę. Westchnęłam po czym klęknęłam i zniżyłam
głowę do poziomu podłogi aby sprawdzić przez szparę w drzwiach
czy moja przyjaciółka w ogóle tam jest. Hmm… kafelki, kawałek
wanny i…
-O Mój Boże!- pisnęłam i
momentalnie zalałam się płaczem i paniką. Co ja mam teraz
zrobić?! Demi leży nieprzytomna albo … Nie!!! Nieprzytomna w
pomieszczeniu do którego nie mogę się dostać, a ja jestem sama w
domu i… i co? Wstałam i zaczęłam szarpać z całej siły za
klamkę. Ciągnęłam ją moimi trzęsącymi się rękami na
wszystkie strony próbując ją wyłamać, drąc się przy tym na
cały dom ‘’pomocy’’, mimo iż wiedziałam, że nikt mnie nie
słyszy. Niestety byłam za słaba i nie dałam sobie rady. Załamana
sytuacją, rzuciłam się na telefon, nie mając więcej pomysłów.
Numer Justina znałam na pamięć więc szybko wystukałam cyferki na
klawiaturze po czym nacisnęłam zieloną słuchawkę. Pierwszy
sygnał, drugi sygnał… szósty sygnał… ‘’Justin, odbierz
proszę…’’ mamrotałam pod nosem rycząc ja głupia, no ale
miałam powód i to poważny. Po ósmym sygnale odebrał, a ja
usłyszałam jego zaspany głos.
-No cześć ko…
-Justin! Proszę! Musisz do mnie szybko
przyjechać! Proszę… Pośpiesz się!- krzyczałam do telefonu co
chwila przerywając, bo od łkania dostałam czkawki.
-Co się stało?- spytał
zaniepokojony.
-NIE PYTAJ SIĘ TYLKO PRZYJEŻDŻAJ!
JUŻ SIĘ UBIERAJ I JEDŹ DO MNIE! JUSTIN, PROSZĘ! TO WAŻNE!
POŚPIESZ SIĘ!- krzyczałam do słuchawki coraz głośniej płacząc.
Cała w drgawkach usiadłam na łóżku nie odrywając komórki od
ucha.
-Dobra. Czekaj w środku- rozkazał i
rozłączył się. Ja rzuciłam telefon nie wiadomo gdzie i zaczęłam
ponawiać swoje próby otwarcia drzwi. Na nic.
Justin zjawił się po jakichś
dwudziestu minutach, które dla mnie były wiecznością. Chyba
jeszcze nigdy każda minuta nie była dla mnie tak ważna jak te
wszystkie. Chłopak wparował do domu bez pukania. Przeszukał
wzrokiem pomieszczenie jak laser, który zatrzymał się na
brązowowłosej, nieogarniętej i zapłakanej dziewczynie skulonej
pod drzwiami łazienki – chodziło o mnie. Justin w ciągu jednej
sekundy znalazł się obok. Ja szybko wstałam i rzuciłam się mu w
ramiona płacząc tak samo jak wcześniej.
-Co się dzieje kochanie?- spytał
otulając mnie ramionami, lecz potem wziął moją twarz w dłonie
delikatnie ścierając swoimi palcami moje spływające łzy
zmuszając mnie przy tym, żebym popatrzyła mu prosto w oczy- Co się
stało?- powtórzył z troską.
-Demi leży nieprzytomna w zamkniętej
łazience, a ja nie mogę jej otworzyć!- wybuchłam i wysunęłam
się z jego ramion- Proszę, zrób coś!- błagałam. Justin
zaskoczony tym co powiedziałam, jak błyskawica znalazł się przy
drzwiach. Zamachnął się łokciem i uderzył z całej siły od góry
w klamkę, co prawie poskutkowało. Jeszcze drugi raz… i trzeci.
Zamek odpadł, a drzwi się uchyliły. Wparowałam do środka. Demi
nadal tam leżała, a dookoła niej były rozsypane jakieś leki.
Przerażona patrzyłam jak Justin pochyla się nad nią i sprawdza
jej tętno.
-Spokojnie, żyje. Jest nieprzytomna,
ale źle z nią. Jest fioletowa na twarzy. Dzwoń po pogotowie
Selena- rozkazał, a ja jak piesek zrobiłam co miałam. Ale cóż.
Zajęte!
-Justin! Zajęte! Musimy sami ją
zawieść- powiedziałam po czym wyszłam z łazienki robiąc
miejsce. Kidrauhl wziął bezwładną na ręce i ruszył w stronę
wyjścia. Po chwili znaleźliśmy się przy jego sportowym aucie. Ja
usiadłam z tyłu, a Justin ułożył Demi tak, że jej głowa
spoczywała na moich kolanach. Sam usiadł za kółkiem i wcisnął
pedał gazu.
-Ach Demi, Demi… Co ty narobiłaś-
szepnęłam głaszcząc jej głowę.
~ Niall ~
-Stary, chodź! Idziemy na pizzę!-
krzyknął mi prosto w ucho Louis.
-Chcesz żebym ogłuchnął?!-
wrzasnąłem gapiąc się na niego jak na wariata.
-Czemu nie- roześmiał się Boo Bear.
-Hmm… Pomyśl jakie będą wtedy
skutki… Ja ogłuchnę, wylecę z zespołu, cała banda się
rozpadnie, będziesz miał mniejszy kontakt z Harrym i w ogóle z
nami, a Eleanor z tobą zerwie, bo nie będziesz w stanie jej
utrzymać…- uśmiechnąłem się dumnie.
-Chcesz w mordę?- zagroził na co
zarechotałem, a Louis odszedł.
-Dobra. Idźcie. Ja was dogonię. Muszę
jeszcze zadzwonić do Demi, bo obiecałem jej, że opowiem o
wywiadzie, czy wszystko poszło w porządku i tak dalej…- mruknąłem
wyciągając telefon z kieszeni.
-Koniecznie powiedz jak ta babka się
poryczała!- krzyknął wyszczerzony Zayn.
-Jasne- uśmiechnąłem się rozbawiony
na samo wspomnienie reporterki ryczącej przy moments. Przyłożyłem
słuchawkę do ucha wybierając numer mojej przyjaciółki.
-Halo? Cześć Demi!- przywitałem się
uradowany na dźwięk odebranego połączenia.
-Hej Niall, tu Selena…-jednak nie
Demi. Selena… Dziewczyna Justina! Może być.
-O, cześć. Jest Demi? Jesteś z nią?-
zacząłem dopytywać.
-Demi… Demi śpi- powiedziała
szybko. Zmarszczyłem brwi.
-O tej porze? Zaraz południe-
zaśmiałem się, ale nagle z tyłu w tle usłyszałem inny głos.
Męski. ‘’Daj spokój. Daj ten telefon’’ czy coś w tym
stylu.
-Halo? Niall? Cześć stary!- dobra,
okay. Mam halucynacje słuchowe. Mówi do mnie Justin Bieber.
Spokojnie. Wstrzymałem oddech.
-Cześć… Coś się dzieje?-
spytałem, bo po głosie Seleny i Justyna wywnioskowałem, że coś
kręcą.
-No, więc. Ale Niall, nie panikuj-
chłopak wziął głęboki oddech, po czym szybko dokończył - Demi
leży w szpitalu. Parę godzin…
-CO?! Co się stało?! - mimo próśb
Justina zacząłem panikować.
-Nałykała się czegoś, zasłabła…
Znaleźliśmy ją nieprzytomną w łazience - zamarłem.
-Ale czemu…? - to pytanie najbardziej
mnie dręczyło.
-Sele… Co? Serio? - odezwał się do
Seleny, ale szybko wrócił do mnie- Selena mówi,że Joe z nią
zerwał. Może dlatego.
-Wiedziałem, że ten koleś jest
jakiś... Gdzie teraz jesteście, LA? – spytałem zdenerwowany.
-Nie. Akurat teraz jesteśmy na
Florydzie.
- Już lecę.
Doczekaliście się 2! :D Olka twierdzi, że perspektywa Nialla jest beznadziejna. Głupia jakaś, nie? Olu, cudownie jest, cudownie piszesz i w ogóle jesteś cała cudowna. Świetny rozdział, jestem dumna :D <3
Wstawiam ten rozdział za nią, bo obydwie chcemy by ukazał się jak najszybciej, a Ola już w tej chwili nie ma dostępu do kompa, więc, no :)
I przy okazji zapraszam was na mojego bloga http://in-pursuit-of-paradise.blogspot.com/ To opowiadanie nie jest związane z 1D, Justinem, Seleną ani Demi, ale i tak zachęcam was do przeczytania i skomentowania. Wielkie dzięki. <3
Pamiętajcie, że to tylko i wyłącznie wy jesteście naszą motywacją :)
mania & ola